Przejdź do zawartości

Justyna Kołodziej - miłośniczka vintage, nie tylko we wnętrzach.

Justyna Kołodziej - mama Jagody i Karola, fotografka, miłośniczka vintage. Jedna z pierwszych założycielek sklepu inspirowanego modą lat 70tych.
W swoim mieszkaniu tworzy nietuzinkowe zestawienie przedmiotów, nawet  wbrew powszechnie przyjętym regułom. 

Nie możesz po prostu wpaść na krótką wizytę do Justyny. Musisz poświęcić mnóstwo czasu na delektowanie się wszystkimi szczegółami, które wprowadziła do swojego wnętrza, we wrocławskiej kamienicy położonej przy cichej dzielnicy Wzgórzu Partyzantów.
Jeśli jeszcze tego nie wiesz, szybko dowiesz się, że Justyna uwielbia bawić się formami. Jej inspiracje do mieszkania tkwią w jej podróży do Francji i zamiłowaniu do mebli vintage. Kocha sztukę, wzornictwo i ponad wszystko kino! To wszystko sprawia, że ​​przynoszenie do domu kolejnego krzesła, ceramiki czy ciekawego printu jest dla niej mile widzianą niespodzianką.
Docenia wnętrza, w których obok mebli czy dodatków będącymi ikonami designu, znajdujemy też pozornie niewiele warte starocie…  

Odwiedziliśmy Justynę, żeby zobaczyć, jak ona i nowa toaletka Lili dogadują się w jej salonie, który stanowi idealną mieszankę nowoczesności i historii. 

Justyna Kołodziej  - miłośniczka vintage, nie tylko we wnętrzach.


b.: Czym jest dla Ciebie odpowiedzialny design?

Justyna: To dla mnie design ponadczasowy, na lata, to rzeczy wysokiej jakości, z dobrych materiałów, takie, które będą w użytku bardzo długo. To ponadczasowość , a nie oglądanie się na wiodące trendy. Odpowiedzialność w projektowaniu to wg mnie także łączenie estetyki i funkcji z rozwiązaniami less waste.

Sama staram się kupować rzeczy ponadczasowe, takie które będą ze mną długo. Nie interesują mnie najnowsze trendy, bo wiem, że szybko przemijają, a klasyka zawsze będzie wyglądać dobrze i nie znudzi się tak szybko. Nie znoszę bylejakości.  Kupowanie rzeczy wysokiej jakości jednak wcale nie musi oznaczać wydawania na nie mnóstwa  pieniędzy. Ja lubię kupować z drugiej ręki. Dzięki temu mam też poczucie, ze w jakimś stopniu przyczyniam się do ograniczenia nadprodukcji i wspieram ruch less waste.

Justyna Kołodziej  - miłośniczka vintage, nie tylko we wnętrzach.

 

b: Podaj nam kilka powodów, dla których pokusiłaś się by do sesji wybrać toaletkę Lili berke.

Justyna: Toaletka urzekła mnie najpierw swoim wyglądem. Lubię stylistykę lat 60 i 70. Mam w domu trochę mebli z dawnych lat. Jest współczesna, ale ma w sobie rys vintage. Lubię mieszać nowe ze starym. Gdy zobaczyłam toaletkę na żywo, przekonałam się, że nie tylko jest elegancka. Zachwycił mnie także jej kunszt wykonania i materiały z jakich została zrobiona. Jakość mebli jest bardzo ważna. Wpływa niesamowicie na komfort użytkowania. Uważam, że to fajny, wielofunkcyjny mebel. Może służyć nie tylko jako toaletka, ale też jako eleganckie biureczko. Pięknie wygląda udekorowana lampkami czy ulubionymi wazonami z kwiatami. Jest praktyczna, ale też bardzo dekoracyjna. Może stać zarówno w sypialni, jak i w salonie.

Justyna Kołodziej  - miłośniczka vintage, nie tylko we wnętrzach.

 

b.: Jakie miasto wpłynęło na Ciebie i zainspirowało Ciebie najbardziej?

Justyna: Od ponad ćwierć wieku lat mieszkam we Wrocławiu, kocham to miasto, nie chciałabym się stąd wyprowadzać. Wrocław jest bardzo ładny, ale nie jest to miasto idealne do życia. Narzekam na zanieczyszczone powietrze i hałas,  jednak więcej znajduję zalet niż wad: piękne zabytkowe miejsca, parki, ulubione knajpki, kina, teatry. Mieszkam w centrum i bardzo doceniam to, że najczęściej poruszam się po mieście na piechotę. Nie mam samochodu ani prawa jazdy, ale uwielbiam spacery po Wrocławiu, mam swoje ulubione piesze szlaki i miejsca. No i jako zmarzluch doceniam to, że Wrocław jest najcieplejszym miastem w Polsce😉  

Jednak to nie Wrocław wpłynął na mnie najbardziej, tylko Paryż.  To tam wyjechałam na dziesięć miesięcy jako osiemnastoletnia dziewczyna. Pojechałam do pracy jako opiekunka do dziecka. Mieszkałam u francuskiej rodziny w pięknym mieszkaniu w kamienicy w XVI dzielnicy Paryża. Paryż był pierwszym dużym miastem jakie dość dobrze poznałam. Zachwyciły mnie: architektura, przeuroczymi zakątkami tego miasta, piękne parki, wspaniałe jedzenie.

Justyna Kołodziej  - miłośniczka vintage, nie tylko we wnętrzach.

 

b.: Jak pobyt we Francji wpłynął na Twoją estetykę?

Justyna: Uważam, ze Francuzi mają bardzo dobry gust i wysoce rozwinięte poczucie estetyki. Wystarczy spojrzeć jak wyglądają witryny sklepików, punktów usługowych, knajpki, jak Francuzi się ubierają, jak nakrywają do stołu. Uważam, ze ważna jest edukacja od małego w zakresie rozwijania zainteresowań artystycznych, estetycznych, rozbudzanie potrzeb przeżywania piękna, uwrażliwianie na różne formy sztuki.

Francuzi kochają piękne rzeczy. Widać to po sposobie w jaki się ubierają czy jak urządzają swoje mieszkania. Lubią mieszać style, łączyć ze sobą rzeczy pozornie niepasujące. Zarówno we wnętrzach , jak w modzie, obserwuję taką nonszalancję, naturalny luz która objawia się tym, że  rzeczy nie muszą być z tej samej bajki, wręcz nie powinny stanowić zaprojektowanego kompletu, by dobrze wyglądały razem. Nie jest sztuką kupno gotowego zestawu mebli i dodatków od jednego producenta. Fajniejsze jest stworzenie własnego nietuzinkowego zestawienia przedmiotów, nawet  wbrew powszechnie przyjętym regułom. Francuzi świetnie opanowali umiejętność łączenia rzeczy z różnych epok, antyków ze współczesnymi wzorami, miksowanie kolorów i wzorów.  Nonszalancja nie oznacza bylejakości. Francuzi cenią dobre wzornictwo i rzeczy wykonane z dobrych materiałów, takie które przetrwają lat. I takie rzeczy wcale nie muszą być bardzo drogie, to może być komoda po babci, stara porcelana, lampa z targu staroci czy obraz od młodego artysty. Bardzo lubię takie wnętrza, w których obok mebli czy dodatków będącymi ikonami designu, znajdujemy też pozornie niewiele warte starocie. Są to Wnętrza eleganckie, ale sprawiające wrażenie, że zostały urządzone bez żadnego wysiłku. Francuzi kochają także sztukę w mieszkaniach. Ich mieszkania są pełne obrazów, zdjęć, grafik czy rzeźb.

 

b.: Czy powiedziałbyś, że masz określony styl lub kolory i materiały?

Justyna: Ciężko powiedzieć, ze mam ulubiony styl. Chyba nie mam. Podoba mi się tyle różnych rzeczy. Uwielbiam styl vinatge, kocham wnętrza urządzone w całości na targach staroci. Podoba mi się też współczesne wzornictwo. Najbardziej chyba lubię miszmasz czyli połączenie starego z nowym. Nie lubię tworzyw sztucznych we wnętrzach, nie znoszę imitacji. Lubię drewno, szkło, naturalne materiały jak len. Lubię też kolor. Podziwiam ludzi, którzy mają odwagę malować ściany na kolor i do tego dobierają barwne dywany, poduszki, ceramikę. Ja sama jestem bardziej zachowawcza. Inwestuję w kolorowe dodatki, ale bazą są zawsze nudne, białe ściany😉

 

b.: Gdybyś miała się odrodzić jako mebel lub element wystroju domu, co by to było i dlaczego?

Justyna: Myślę, ze mogłabym być lustrem, kryształowym zwierciadłem. Lubię obserwować innych. Ciekawie byłoby odkrywać sekrety ludzi z perspektywy zwierciadła, w którym się przeglądają😉. Mogłabym też być stołem. Takim starym, dużym i drewnianym, centrum życia domowego.

Justyna Kołodziej  - miłośniczka vintage, nie tylko we wnętrzach.

b: Gdzie szukacie inspiracji? Czy masz jakieś konkretne źródła, osoby/miejsca, które Ciebie inspirują?

Justyna: Inspiracje wnętrzarskie znajduję głównie w internecie. Lubię Instagram, Pinterest.

Justyna Kołodziej  - miłośniczka vintage, nie tylko we wnętrzach.

 
b.: Kochasz kino. Opowiedz nam o filmie, który wywarł na Tobie mocne wrażenie?

Justyna: To prawda, jestem kinomanką. Mam swoich ulubionych reżyserów. To m.in François Ozon, Michael Haneke, Pedro Almodovar, Xavier Dolan, Roman Polański i wielu innych. Wolę filmy w kinie niż seriale online. Staram się na bieżąco oglądać nowości kinowe, co nie zawsze jest łatwe. Ostatnio kilka filmów zrobiło na mnie duże wrażenie, m.in. „Córka” w reżyserii Maggie Gyllenhaal. Jest to adaptacja powieści Eleny Ferrante. Psychologiczny dramat na temat macierzyństwa, pełen niepokojącej symboliki, łamiący tabu. Ostatnim zaś filmem, jaki widziałam,  to „Matki równoległe” Pedro Almodovara. Sam film podobał mi się, ale nie zachwycił mnie aż tak jak  mieszkanie głównej bohaterki, wypełnione dziełami sztuki i ikonami designu, kolorowe z pięknym naturalnym światłem. Niezwykle inspirujące.

Justyna Kołodziej  - miłośniczka vintage, nie tylko we wnętrzach.

 

b: Na co chciałbyś mieć więcej czasu?

Justyna: Brak wolnego czasu to moja wielka bolączka, ale zdaję sobie sprawę, że nie jestem w tym odosobniona. Jako matka dwójki dzieci, osoba pracująca zawodowo jestem dosyć zajętą osobą. Chciałabym mieć więcej czasu na czytanie książek i na gotowanie. Lubię pichcić, jednak na co dzień nie znajduję czasu na przygotowywanie innych dań niż ekspresowych. Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni. No i marzę jeszcze o długich porankach. Jestem typową sową i chciałbym, móc te poranne godziny jakoś rozciągnąć, by nie były dla mnie tak stresujące😉

Justyna Kołodziej  - miłośniczka vintage, nie tylko we wnętrzach.


Cała dokumentacja foto z mieszkania Justyny dostępna na Pinterest